Człowiek raz od wielkiego dzwona wybierze się na pocztę odebrać przesyłkę i oczywiście nie może to być zwykłe dzień dobry, do widzenia, tylko 5o minut (słownie pięćdziesiąt!) stoi w kolejce i zaczytuje wywieszone ulotki o lokacie miesięcznej na 0,10% (sic!).
Po raz trzeci podchodziłem do tego tematu. Myślę sobie teraz zaryzykuję, dzisiaj kolejka nie zaczyna się 50 metrów przed wejściem a jakieś 10. To moja szansa.
Pięć okienek, czynne dwa! Nie licząc okienka pani kierownik zakładu, ale ona nie przyjmuje szarych interesantów.
Zaryzykowałem. W tak zwanym między czasie gdy stałem czekając na spełnienie mojego największego na ten moment marzenia-odebrania paczki zorientowałem się, że koło poczty jest kilka "ciekawych" sklepów z jeszcze "ciekawszymi" witrynami nie zmienianymi chyba od czasów Gierka.
Co można w sklepie "Wszystko po 5zł" kupić chyba nikomu nie muszę tłumaczyć.
Jakby tego było mało, przez cały dzień słońce może wyszło z za chmur na 5 minut. Oczywiście jak stałem świeciło non stop. Przynajmniej się opaliłem trochę.
Komitety kolejkowe działały bardzo prężnie. Mało brakło a jeszcze wcieliliby mnie w jakieś ciało wykonawcze.
Jak już znalazłem się w środku "pięknego" budynku z oddziałem Poczty Polskiej zaczęła się kolejna kolejka, która wiła się niekończąco wokół słupa, który zdobił pomieszczenie. Tyrkotania wiatraku takiego na stopce za 50zł nie zapomnę przez długo. Ewidentnie pasował do nastroju tam panującego.
Po 50 minutach wreszcie przyszła na mnie kolej (w między czasie znikąd pojawiły się panie które to w kolejce stały, ale chciały sobie usiąść z boku i wyczekać swoją kolej. Po trzeciej modliłem się, żeby już żadna nie wyszła z za winkla oznajmiając, że była przed tą panią...).
50 minut koszmaru żeby odebrać jedną, głupią paczkę. Jak za komuny po kiełbasę stali, tak ja dzisiaj stałem.
Ciao.
P.S. Po co im tyle okienek skoro pracują tylko dwa? Rozwalić buldożerem, zaorać i jeszcze pociągnąć bronami żeby równo było. Przynajmniej więcej miejsca w środku byśmy mieli, a i kolejka na zewnątrz krótsza...
Po raz trzeci podchodziłem do tego tematu. Myślę sobie teraz zaryzykuję, dzisiaj kolejka nie zaczyna się 50 metrów przed wejściem a jakieś 10. To moja szansa.
Pięć okienek, czynne dwa! Nie licząc okienka pani kierownik zakładu, ale ona nie przyjmuje szarych interesantów.
Zaryzykowałem. W tak zwanym między czasie gdy stałem czekając na spełnienie mojego największego na ten moment marzenia-odebrania paczki zorientowałem się, że koło poczty jest kilka "ciekawych" sklepów z jeszcze "ciekawszymi" witrynami nie zmienianymi chyba od czasów Gierka.
Co można w sklepie "Wszystko po 5zł" kupić chyba nikomu nie muszę tłumaczyć.
Jakby tego było mało, przez cały dzień słońce może wyszło z za chmur na 5 minut. Oczywiście jak stałem świeciło non stop. Przynajmniej się opaliłem trochę.
Komitety kolejkowe działały bardzo prężnie. Mało brakło a jeszcze wcieliliby mnie w jakieś ciało wykonawcze.
Jak już znalazłem się w środku "pięknego" budynku z oddziałem Poczty Polskiej zaczęła się kolejna kolejka, która wiła się niekończąco wokół słupa, który zdobił pomieszczenie. Tyrkotania wiatraku takiego na stopce za 50zł nie zapomnę przez długo. Ewidentnie pasował do nastroju tam panującego.
Po 50 minutach wreszcie przyszła na mnie kolej (w między czasie znikąd pojawiły się panie które to w kolejce stały, ale chciały sobie usiąść z boku i wyczekać swoją kolej. Po trzeciej modliłem się, żeby już żadna nie wyszła z za winkla oznajmiając, że była przed tą panią...).
50 minut koszmaru żeby odebrać jedną, głupią paczkę. Jak za komuny po kiełbasę stali, tak ja dzisiaj stałem.
Ciao.
P.S. Po co im tyle okienek skoro pracują tylko dwa? Rozwalić buldożerem, zaorać i jeszcze pociągnąć bronami żeby równo było. Przynajmniej więcej miejsca w środku byśmy mieli, a i kolejka na zewnątrz krótsza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz